Wyobraźcie sobie, że przenosicie się w czasie, do wieku, powiedzmy, pięciu lat. Staje przed Wami ktoś dorosły. Ktoś, kogo lubicie. Kuca przy Was w ten sposób, że ma oczy na poziomie Waszych oczu i mówi:
– Wiesz, że wcale nie musisz zjeść wszystkiego z talerza, jeśli nie jesteś głodny? I że wcale nie musisz znosić buziaków na przywitanie od tej cioci z Katowic? Że możesz jej powiedzieć, że nie zgadzasz się na te buziaki i że rodzice nie skarcą Cię za to, ale uśmiechną się i Cię poprą? Wiesz, że jeśli coś Cię wyprowadzi z równowagi masz prawo się złościć? Że Twoje rysunki nie muszą być piękne, a w szkole nie musisz mieć najlepszych ocen? I że wcale, ale to wcale nie musisz być grzeczny, żeby rodzice Cię kochali? Że jesteś ok dokładnie taki, jaki jesteś?
Co byście poczuli, gdyby Wam ktoś tak wtedy powiedział? Wam sprzed lat. A gdyby się jeszcze okazało, że to wszystko są fakty poparte latami badań psychologicznych i że żaden dorosły nie może już tej prawdy cofnąć?
Mnie (autorce) taka sytuacja kojarzy się z uczuciem ulgi.
Takie właśnie wrażenie ulgi chciałam wywołać u dzieci, którym będą czytane moje opowiadania. Bo rodzice kochają swoje dzieci bezwarunkowo, ale bardzo często nie potrafią tego wyrazić. Stawiają przed dziećmi wymagania, które dzieci próbują spełnić, żeby zasłużyć na miłość.
„Bajki przynoszące ulgę” mówią też o tym, że dzieci są osobami kompetentnymi w zakresie rozpoznawania swoich potrzeb. Wiedzą na przykład doskonale, czy są najedzone czy nie. Brak zaufania w tym zakresie może wpłynąć negatywnie na poczucie własnej wartości dziecka.
W książce poruszony został również temat motywacji wewnętrznej. Jeśli robimy coś tylko dlatego, żeby spełnić oczekiwania otoczenia (a nie dlatego, że czujemy, że dane zachowanie jest dobre) w niesprzyjających okolicznościach nasza moralność może bardzo szybko runąć, jeśli na przykład nasze zachowanie nie znajdzie poklasku z zewnątrz.
W „Nie musisz być grzeczny” na pierwszy plan wysunięta jest godność dziecka i jego człowieczeństwo. Jeśli wierzymy, że dziecko jest pełnowartościowym człowiekiem, z taką samą godnością i prawem do szacunku jak dorośli, dajemy mu tym samym piękne narzędzie do zaufania sobie i do poznawania siebie. A dzięki tej umiejętności jest duża szansa, że mały człowiek wyrośnie na dużego człowieka, który siebie lubi, potrafi o siebie zadbać i potrafi sobie pomóc w trudnej sytuacji. Następstwem tego jest z kolei umiejętność budowania zdrowych relacji i rozwinięta empatia.
Bo tylko jeśli żyjemy w zgodzie sami ze sobą, możemy być szczęśliwi wśród innych ludzi.
No i jeszcze na koniec: czy nie byłoby cudownie po prostu wychować dzieci, które nie będą musiały zabiegać całe życie o bycie lubianym? Moim zdaniem to ogromne szczęście naszych czasów, że mamy szansę wyposażyć dzieci w taki wewnętrzny spokój.