W teraźniejszość bohaterów „Sosnowego dziedzictwa” i „Pensjonatu Sosnówka” znowu wkracza przeszłość, która każe odkrywać na nowo własne korzenie.
Kolejna opowieść o zagmatwanych losach Towiańskich i ich przyjaciół. Pojawiają się nowi bohaterowie, rodzina się powiększa. Jej członków łączą mocne więzy przyjaźni i miłości, którym nie zawsze towarzyszy prawdziwe pokrewieństwo. Ale czy taka rodzina z wyboru nie jest równie ważna jak ta naturalna, biologiczna? A może nawet ważniejsza, bo to my sami decydujemy, kogo chcemy uznać za swoich najbliższych. Tak myśli Wiesia Wołyńska, szykując swojej przybranej wnuczce Annie Koniecznej nie lada niespodziankę.
A Janusz Lipieński odnajduje na strychu metalową skrzynkę z dokumentami i dowiaduje się, że nic nie jest takie, jak mu się wydawało...
Dyzio Bartczak z całego serca pragnie spełnić dawne marzenie swojej żony Irenki, ale co z tego wyniknie? I czy Wiesi uda się pierwszy raz w życiu upiec świąteczne ciasto? A czego szuka w Towianach siostra księdza Andrzeja?
Magiczny urok, czar i wdzięk „Sosnowego Dziedzictwa" i „Pensjonatu Sosnówka" powraca w nowej powieści Marii Ulatowskiej. Nieodmiennie zachwyca atmosfera tego fascynującego miejsca, gdzie powietrze pachnie żywicą, a rozjaśnione promieniami słonecznymi jezioro okazuje się nie tylko piękne, ale i groźne...
Z mieszkańcami Sosnówki zaprzyjaźniłam się już dawno – znam ich od czasów Sosnowego dziedzictwa. Z tym większą przyjemnością sięgnęłam po kolejną, piątą już opowieść Marii Ulatowskiej. Życie Towiańskich, Koniecznych, Bartczaków, Markowskich -choć nie zawsze łatwe – jest bliskie mojemu sercu.
O takich książkach mówiło się kiedyś „saga rodzinna”, „klechda domowa”.Cykl o Sosnówce pasuje do tego nurtu. Wpisuje się w to, co w takich historiach najciekawsze – w kontekst społeczno-historyczny. Bo bohaterowie opowieści Marii Ulatowskiej to ludzie zanurzeni w narrację codzienności.
Zauważyłam nawet pewną prawidłowość – gdy media prześcigają się w doniesieniach o okrucieństwach współczesnego życia, tym chętniej wracam do świata Anki Towiańskiej i jej bliskich. Wracam do ich prostych i jasnych reguł, zasad, do losów – niewolnych od trosk, ale przeplatających się z radościami.
Maria Ulatowska opowiada swoją historię, jakby snuła pajęczą sieć. Splata wątki, krzyżuje losy, wydarzenia sprzed ponad półwiecza zakotwicza w teraźniejszości. Razem z jej bohaterami wędrujemy po Polsce w czasie i przestrzeni. Z Polski Anno Domini 2012 cofamy się do lat wczesnopowojennych, trafiamy na światowy festiwal młodzieży 1955 roku, jesteśmy świadkami tragicznych wydarzeń Poznańskiego Czerwca 1956. A wszystko to zostało opowiedziane prostym językiem zwyczajnych ludzi.
Martwi tylko jedno – autorka uprzedziła, że to już ostatnie spotkanie z Sosnówką, bo „nawet najsympatyczniejszy bohater może zanudzić”. Oświadczam – mnie żaden z mieszkańców Sosnówki nie zanudził! A jeśli to rzeczywiście pożegnanie – będę za każdym z nich tęsknić.
Anna Dmowska, „Claudia”
To już ostatnie spotkanie – jak pisze Autorka – z mieszkańcami Sosnówki, warszawskiej kamienicy przy Kruczej oraz postaciami z powieści Pani Eustaszyna i Prawie siostry, których losy – za sprawą przeznaczenia czy przypadku? – wciąż się splatają...
Wszystkie – nie zawsze proste – drogi prowadzą bowiem do pensjonatu Ani i Jacka.
I choć bohaterowie Marii Ulatowskiej potrafią znaleźć się niespodziewanie (i to nie tylko obecnie, ale i w dalekiej przeszłości) na ostrym życiowym zakręcie, choć noszą w sobie nierzadko mroczne tajemnice, to jednak z Sosnówki wyjadą szczęśliwi, pogodzeni z sobą, z życiem.
Być może właśnie w tkwiącym w tych powieściach optymizmie tkwi fenomen ich popularności. Wcześniej czy później (ale nigdy nie za późno!) bohaterom udaje się wyjść na prostą, odzyskać wiarę, obudzić nadzieję, znaleźć miłość. I tworzyć wielką szczęśliwą Rodzinę z Sosnówki.
A nawet gdyby bohaterka Marii Ulatowskiej „nie wierzyła w zbiegi okoliczności. Nie wierzyła też w szczęśliwe zakończenia. W zasadzie w nic już nie wierzyła”, to jednak nadzieja umiera ostatnia.
Nadzieja Wiesi, nadzieja Joanny, nadzieja Janusza, ale też nadzieja Marzeny i Bartka...
Są takie książki, w których chciałoby się choć na krótko zamieszkać, by znaleźć spokój, szczęście, sens – jak w Rodzinie z Sosnówki.
O książkach swoich bohaterek-autorek Maria Ulatowska napisała, że „przebojem weszły na rynek księgarski i od razu podbiły serca czytelników” – jak jej własne. Trudno więc uwierzyć, by kochający tę pisarkę czytelnicy pozwolili Jej nie wracać do Sosnówki.
I najwdzięczniejszej z wdzięcznych... Szyszki!
Dorota Koman, Polskie Radio
Maria Ulatowska o książce
Maria Ulatowska – autorka poczytnych powieści obyczajowych: „Sosnowe dziedzictwo”, „Pensjonat Sosnówka”, „Przypadki pani Eustaszyny”, „Domek nad morzem”, „Kamienica przy Kruczej”, „Całkiem nowe życie”, „Prawie siostry” oraz kryminału „Autorka” wraz z Jackiem Skowrońskim, urodzona i mieszkająca w Warszawie, najbardziej chciałaby multiplikować się. Wtedy, poza Warszawą, mieszkałaby także w Trójmieście, Bydgoszczy, na Mazurach oraz w Karkonoszach. To jej ulubione miejsca. W gorszych momentach czyta Gałczyńskiego, w tych lepszych pisze kolejne powieści, które bawią i krzepią.